komiks prehistoryczny

Dawno, dawno temu (jak dawno nie jestem pewny, a nawet, gdybym był pewny, to nie wiem, czy powinienem o tym wspominać) mój znajomy, Michał Lebioda, stworzył kilka krótkich komiksów, które zmieniły moje życie.

Do tamtej pory żyłem przekonany, że tak beznadziejnie rysuję, że nie powinienem robić nic, co mogłoby komukolwiek ujawnić bezmiar mojego beztalencia, a nawet ja sam powinienem być jak najmniej narażony na oglądanie czegoś tak estetycznie niepełnosprawnego. Komiksy Michała udowodniły mi, gdzieś na absolutnie podstawowym, podświadomym niemalże poziomie, kilka rzeczy:

Po pierwsze: Ktoś rysuje gorzej ode mnie.

Po drugie: Komiks to nie tylko rysunek, ale również historia, a co ważniejsze: pomysł na historię obrazkową.

Po trzecie: Komiks to język znaków i symboli. To opowiadanie pisane mieszaniną liter i obrazków, zastępujących niejednokrotnie wiele słów.
Michał nigdy nie wysilał się na ambitne rysunki, sprowadzał wszystko do najprostszych znaków właśnie, w efekcie czego powstawało coś perfekcyjnie intuicyjnie czytelnego.

Poniżej mój remake jednego z tych komiksów. To była jednostronicowa, niepretensjonalna historyjka, która mnie oczarowała.


6 komentarzy:

Kaj-Man pisze...

To jest genialne w swojej prostocie!

mist-eR Be pisze...

Rany, człowieku, ty dostajesz powiadomienia o moich postach telepatycznie, czy co? :)

Lebiodoff pisze...

No i właśnie, dałem sobie wmówić, że rysować nie umiem i tak skończyła się kariera :)

Dzięki za przypomnienie weselszych czasów :)))

Kaj-Man pisze...

@mist-eR Be : smsem:)

pszren pisze...

fajne, fajne.

Unknown pisze...

Łojezu, panowie! Trojkąty wracają!
Michał: dzięki za oryginał, Rafał: dzięki za remake, chociaż, podążając za najnowszymi trendami remake powinien być w 3D...